Łączna liczba wyświetleń

piątek, 7 października 2011

Koniec.

Wszystko ma swój koniec. Projekt MotoYouth Trip również. Pierwszy wpis zaczynał się od filmiku. Ostatni na filmiku się skończy.
To dla Was. Moje podziękowanie.





Poniżej link do wywiadu przeprowadzonego tuż przed Świętami Bożego Narodzenia 2011. To już dobre kilka miesięcy po całej wyprawie. I pierwszy raz opowiedziałem o tym, co tak naprawdę zmotywowało mnie do wyjazdu. Dziękuję Agata!

http://artelis.pl/artykuly/42279/dream-makers-cz-2-mateusz-salwa Wywiad - Dream Makers Mateusz Salwa


Będę wracał do tego blogu. Z uśmiechem będę sobie o tym wszystkim przypominał. Jestem szczęśliwy!

Pozdrawiam,
Mateusz Salwa

wtorek, 4 października 2011

Wywiad w Radio Maryja

Miło jest znowu wstawić post na blogu... :)

Nie sądziłem, że jeszcze o moim projekcie pojawią się jakieś informacje w mediach. Nawet się nad tym nie zastanawiałem, bo też i po co. A tu niespodzianka! W piątek, na antenie Radia Maryja, na żywo, mogłem opowiedzieć o swojej podróży. Bardzo dziękuję osobą z Krajowego Biura Światowych Dni Młodzieży, którzy to zaproponowali mi udział w tej audycji! Mówcie co chcecie, ale to było bardzo miłe przeżycie. :)

Tu można posłuchać całej audycji:

http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=27646

Dla mnie sezon się już zakończył. Już od 3 tygodni motocykl znajduje się na zasłużonym odpoczynku w serwisie. Ja natomiast pracuję nad dobrym rozliczeniem projektu. Pozostało jeszcze kilka rzeczy do zrobienia. No i filmik!


Pamiętacie flagi które były ze mną m.in. w czasie mojej wyprawy przez Europę? Jedna z nich została na Monte Cassino. Drugą, oprawiłem w ramkę i powiesiłem w swoim pokoju w Krakowie - w mojej małej świątyni. Spoglądam na nią codziennie. I zawsze się uśmiecham. Tylko ona wie ile razem przeszliśmy. Wiatr, deszcze, grad, palące słońce... Na początku sezonu wyglądała inaczej. Ja również byłem trochę inną osobą. Tych kilka miesięcy nas zmieniło. Będzie mi o tym już zawsze przypominać.

środa, 31 sierpnia 2011

Prezent od największej fanki




Dziś miałem okazję spotkać się z moją największą fanką, moją chrzestnicą!
Nie obyło się bez prezentów. Oto co otrzymałem od Julii:








Kocham Cię mocno! Jutro pierwszy dzień w drugiej klasie! Powodzenia! I pamiętaj, bez buziaków! :)

Całuję, Matełusz! :)

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Podsumowanie


Po odespanej podróży, czas powoli rozliczać podróż powrotną:
Koszt paliwa - 2274, 33 zł
Koszt autostrad - 240 Euro
Koszt picia i jedzenia - 45 Euro


W sumie (już nawet nie będę podawał ile), za pieniądze wydane na podróż kupiłbym 5 biletów relacji Kraków-Madryt-Kraków. Co to oznacza? Że wydałbym tyle pieniędzy tylko po to, żeby stracić 10 razy możliwość zobaczenia tego wszystkiego co widziałem i o czym Wam pisałem!
Wrażenia są bezcenne. Jeszcze do mnie nie doszło, jaki dystans pokonałem, co udało mi się zrobić i zobaczyć. A przecież przejechałem całą Europę. 8 300 km w 11 dni! Fantastyczne uczucie!

Ktoś kiedyś stwierdził, że ludzie się nie zmieniają. Tak. Ludzie sami się nie zmieniają. Ale to życie, sytuacje i inni ludzie nas zmieniają, kształtują... Co zmieniło się we mnie po tym miesiącu?
Nauczyłem się doceniać to co mam, bo mam naprawdę wiele!
Nauczyłem się, że bycie dobrym procentuje, nie od razu, ale kiedyś to do nas wraca.
Pokonałem swoje słabości. Zaryzykowałem i to dało efekt.
Przewartościowałem swoje życie. Jestem szczęśliwy.

Projekt ma zaledwie 2 miesiące. Do znalezienia środków na wyjazd miałem tylko cztery tygodnie. W tym czasie również pracowałem. Popołudniami i wieczorami siedziałem i tworzyłem wszystko od podstaw. Przyjaciele chyba dobrze pamiętają, jak ich wtedy zaniedbywałem. Przepraszam i dziękuję za wyrozumiałość.
Nie sądziłem jeszcze wtedy, że to wszystko urośnie do takich rozmiarów. Że pojawią się media, że zaangażuję w to tak wielu wspaniałych ludzi. To było nowe, niezapomniane doświadczenie. Teraz wiem, że praca którą włożyłem w ten projekt, dała solidny owoc. Wszystkim którzy mi pomogli i wspierali, bardzo dziękuję. Bez was, nie dałbym rady!

Teraz pozostał ostatni etap projektu - stworzenie filmu. Nagrałem 16 h materiału z całego wyjazdu. Daję sobie około miesiąca na zmontowanie jakiegoś porządnego filmiku! Będzie on ogólnie dostępny, obiecuję.

Dziękuję za Waszą obecność na tym blogu! Codziennie miałem średnio 170 wyświetleń. To było bardzo budujące dla mnie! DZIĘKUJĘ!

niedziela, 28 sierpnia 2011

Goleniawy pod Zagnańskiem koło Kielc


Dziś 13 godzin w podróży, 1200 przejechanych kilometrów. Jedno słowo - DOM !
Udało się!!!!

3 tydzień

Jestem 200 km przed granicą Polski. Zdjęcia do tego postu wstawię już w Polsce. Teraz wsiadam na motocykl i pędzę w stronę ojczyzny!

Przyszedł czas żeby opowiedzieć o moim ostatnim tygodniu pracy w Madrycie. To był najważniejszy moment całego pobytu w Hiszpanii. Te siedem dni to był czas wzmożonego wysiłku fizycznego, umysłowego ale również duchowego. Tego potrzebowałem. Po to właśnie przyjechałem do Madrytu.

Do Madrytu zaczęli przyjeżdżać pielgrzymi. Na ulicach, w metrze, w restauracjach. Wszędzie pełno młodych ludzi obwieszonych flagami swoich krajów. Zaczęła tworzyć się atmosfera Światowych Dni Młodzieży.

Każdego dnia, do naszego ośrodka w którym mieszkaliśmy, przybywały tysiące grup pielgrzymów, po to, by się zarejestrować i odebrać swój plecak pielgrzyma. Osoby pracujące przy rejestracji miały co robić. Kolejki były ogromne. Nieprzerwana rzeka ludzi od rana do wieczora przewijała się przez hale. Bardzo dużo pracy pojawiło się wtedy w magazynie, gdzie wolontariusze pakowali do plecaków wszystkie niezbędne rzeczy potrzebne pielgrzymowi do przeżycia w Madrycie (m.in. wachlarz, czapkę). W magazynie pracowałem więc i ja. Było zabawnie. Pakowanie plecaków na czas; wymyślanie najbardziej efektywnej linii do zapakowania wszystkich gadżetów… Walczyliśmy z monotonią jak się tylko dało.

Do Madrytu przyleciała również moja siostra. Przywiozła mi prostownik do ładowania akumulatora oraz część którą złamałem podczas wywrotki. Ucieszyłem się bardzo, bo wreszcie mogłem zacząć pracować nad motocyklem. Po 12h ładowania akumulatora, szczęśliwy poszedłem go zamontować i sprawdzić czy motocykl odpali. I co? Odpalił! Z uśmiechem na ustach pobiegłem po kask i ruszyłem do miasta na przejażdżkę. Moja radość nie trwała jednak długo. Po 30 min jazdy problem znowu wrócił. Wtedy wiedziałem już że to nie akumulator. Byłem w punkcie wyjścia. Pozostało znaleźć serwis i tam szukać pomocy. Następnego dnia byłem już w serwisie Hondy. Modliłem się o to, żeby nie kazali zostawić motocykla na kilka dni w oczekiwaniu na części. To było na 4 dni przed moim powrotem. Miałem szczęście, po raz kolejny! Diagnoza była krótka. Przepalona kostka łącząca przewody akumulatora, regulatora napięcia i alternatora. Kamień spad mi z serca! Wymienili kostkę od ręki. Po 2 h motocykl był już sprawny a ja stałem się biedniejszy o 90 Euro! Dużo, ale mogło być gorzej.




Do Madrytu przyleciał wreszcie papież! Pracowałem w sekcji zabezpieczania drogi którą przejeżdżał papamobil. Papież mijał mnie w odległości 5 metrów ode mnie. Miałem najlepsze miejsce jakie można było sobie wymarzyć. Stałem pierwszy. Dzięki temu widziałem go aż cztery razy. On za to pewnie mnie nie zauważył ani razu. Ale nie o to chodzi.




W Madrycie zaczęły odbywać się różne spotkania z Benedyktem. Pierwszy raz można było zobaczyć wreszcie wszystkich pielgrzymów w jednym miejscu. Mimo tych ogromnych różnic kulturowych które nas dzieliły, czuć było jedność. Wiara była naszym wspólnym mianownikiem.





Najważniejszą uroczystością było nocne czuwanie z papieżem na lotnisku wojskowym na obrzeżach Madrytu. To był niesamowity widok, patrzyć na kilkumilionowy tłum zgromadzony w jednym miejscu! Stojąc w miejscu i obracając się dookoła, po sam horyzont było widać tylko masę ludzi! Niesamowite! Byłem w Kolonii na ŚDM w 2006 roku i to właśnie moment w którym wszyscy spotykaliśmy się na placu, modliliśmy i spaliśmy pod niebem, zrobił na mnie największe wrażenie! Tu było podobnie. Takie chwile zostają do końca życia.




W niedziele rano papież odprawił Mszę Świętą. To był ostatni punkt ŚDM w Madrycie. Po mszy wszyscy pielgrzymi ruszyli w drogę powrotną do swoich krajów. Wolontariusze natomiast wrócili do ośrodka w którym mieszkaliśmy, ponieważ mieliśmy spotkanie z papieżem! Tylko i wyłącznie wolontariusze! O tak, to spotkanie zrekompensowało wszelkie niedociągnięcia które pojawiały się przez ostatnie 3 tygodnie. Wtedy to naprawdę się już nie liczyło! To była zapłata za naszą pracę. Było bardzo wzruszająco…

Po tym, jak papież odjechał, zaczęło robić się już naprawdę smutno… Każdy zaczynał się pakować. Pierwsze pożegnania… To była najsmutniejszy wieczór. Ludzie chłonęli ostatnie wspólne chwile razem. Położyłem się wtedy bardzo późno.

Światowe Dni Młodzieży tworzą ludzie. Przez ostatnie tygodnie poznałem dziesiątki różnych osób. Różne kraje, inne kultury, odmienne charaktery… Każda z nich inna. Każda wniosła coś do mojego życia. Wspaniali ludzie. To by było cudowne, otaczać się takimi ludźmi na co dzień. Będzie mi ich brakować. Dziękuję!


A teraz chciałbym napisać kilka słów o jednej z tych wyjątkowych osób… Dzięki tej osobie mogłem kontynuować podróż do Madrytu. Ale nie to było chyba najważniejsze… Stała się moim duchowym opiekunem. Od samego początku wspierała mnie swoim dobrym słowem i modlitwą. Niejednokrotnie czułem się zawstydzony i nie wiedziałem jak mam się odwdzięczyć za to wszystko co dla mnie robił i wciąż robi. Człowiek bezgranicznie oddany swojej pracy. Z podziwem słuchałem jego opowieści. Niesamowita osoba! A przy tym bardzo uparta! Dziękuję, że pojawiłeś się na mojej drodze. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się odpłacić mu za to wszystko czym mnie obdarowałeś. Do zobaczenia w Krakowie! Mamy sobie do pogadania! Nie ma tak łatwo ze mną!

sobota, 27 sierpnia 2011

Dla Mamy


Wiem że mój wyjazd kosztowało Cię dużo nerwów i stresu. Cieszę się, że wytrzymałaś i mnie wspierałaś. To zdjęcie jest dla Ciebie! Mam nadzieję, że jutro już będziemy mogli zjeść wspólnie kolację! Do zobaczenia! :)